piątek, 28 czerwca 2013

Wakacyjne jaśki

Tak, tak - to już uzależnienie! Jestem jeszcze na wakacjach, ale jak tylko zobaczyłam maszynę to musiałam coś uszyć. Maszyna starowinka ponad 30-letnia. Na niej mama szyła mi ubranka, jak byłam w wieku Niki. Na niej uczyłam się szyć. Maszyna niezawodna i w porównaniu z moją (prawie nówką) cichutka i o wiele szybsza... Oczywiście przy okazji przypomniało mi się, że po powrocie do domu muszę oddać swoją Elnę do przeglądu...
Ale miało być o jaśkach :)
Kolejne jaśki do Cieszyna powstały przy wkładzie mojej mamy (która zajmowała się moim urwisem, gdy ja kroiłam i szyłam) oraz miłej pani sprzedawczyni w sh w Gdańsku-Oruni (która dała nam 30% rabatu na poszewki i tkaniny potrzebne do szycia). Serdecznie im dziękuję!



Część z Was zapewne już zauważyła pojawienie się linka do angielskiej wersji mojego bloga :) Sukcesywnie tłumaczę wpisy, ale idzie to dość mozolnie, bo mój angielski jest na dość niskim poziomie i wszystko sprawdza przed publikacją mój kochany mąż.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz