Pamiętacie jeszcze sukienkę, którą uszyłam z poplamionej koszuli męża? Pierwotnie Nika miała w niej iść na ślub szwagierki, jednak przez pewien wypadek zostaliśmy wtedy bez auta i nie było jak jechać. Kolejna okazja do jej założenia (i obfotografowania) nadarzyła się miesiąc później - gdy Nika ostatni raz poszła do żłobka.
Dzięki uprzejmości opiekunek mamy te oto fotki:
Nadal nie mogę uwierzyć, że moje dziecko jest już takie duże i że od września pójdzie do przedszkola...
Śliczna sukienka :) wiesz ja nie mogę uwierzyć, że moja córka właśnie pisała maturę :))) przytulaj maleństwo póki możesz, bo ani się spostrzeżesz i już wyfrunie z domu :)
OdpowiedzUsuńPrzytulam (o ile się da, bo calusow sobie niestety nie życzy...). Sama widzę już, jak szybko ten czas leci...
UsuńIdealny recykling koszuli, córeczka wygląda naprawdę uroczo!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Wg mnie sukienka o wiele lepiej prezentuje się na Nice niż na wieszaku :)
Usuń