wtorek, 12 marca 2013

Poplamiona koszula, igła, nici i trochę fantazji

Za trzy tygodnie wybieramy się na ślub. Jak zwykle przy takiej okazji powstaje problem "W co się ubrać?". Na szczęscie moja szafa zaopatrzona jest w sukienki, więc coś z nich wybiorę. Gorzej sprawa wygląda w szafie Niki, gdzie raczej brak ubrań eleganckich. Pomyślałam więc, że uszyję jej spódniczkę tutu. Zrobiłam nawet rekonesans w sklepach z tkaninami, aż nagle mnie olśniło i wiedziałam już, że tutu póki co nie powstanie. W głowie zrodziła mi się dokładna wizja sukienki... Ale zacznijmy od początku...

Od pewnego czasu magazynuję ubrania, które nie nadają się do noszenia. Wśród nich znajdowała się koszula męża, zbrukana nie dającą się wywabić plamą z oleju. I to właśnie ta koszula zainspirowała mnie do stworzenia sukienki dla Niki. Z takim zapałem zaczęłam ją ciąć i przerabiać, że zapomniałam pstryknąć fotki :P Uwieczniłam więc jedynie to, co po niej zostało:


Przyznam, że materiał, z jakiego ją uszyto sam w sobie nadawałby się na wiele rzeczy. Mi jednak zależało na wykorzystaniu elementu dla koszul charakterystycznego - kołnierzyka. Olśnienie przyszło, gdy stałam na przystanku w oczekiwaniu na autobus - kołnierzyk będzie idealny jako baskinka!!! I tak oto powstał pomysł na sukienkę weselną na Niki.







Przyznam, że jestem z niej wyjątkowo dumna, bo nie posiłkowałam się żadnym gotowym wykrojem :)

6 komentarzy:

  1. Pomysłowo:)!! Gratuluję pomysłu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jacie!! No wyszło rewelacyjnie!!! Jak chcesz to moge ci podesłac kilka koszul XXL :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję :) Sama się sobie dziwię, że takie coś wymyśliłam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee, co to za niedocenianie siebie :P! Drzemią w Tobie niespożyte pokłady kreatywności:)!

      Usuń
    2. Takie, o których istnieniu nie zdawałam sobie sprawy :)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń